Udało się wyszlifować kadłub! Żmudny to był proces, wyszło dość średnio. Można powiedzieć, że dałem z siebie 30%. Jest trochę nierówności takich głębokich, ale z drugiej strony, cytując klasyka, to nie wpływa na pracę żagli, pływać, patrzeć, obserwować.
Ten entuzjazm minął w momencie położenia pierwszej warstwy farby podkładowej. Po szlifowaniu kadłuba, odpyliłem go, odtłuściłem, zrobiłem test taśmy, sprawdzając czy jeszcze jakiś pył się nie zaplątał na powierzchni. Rozrobiłem farbę i do dzieła. Na pierwszą warstwę zużyłem, praktycznie na styk, jedną puszkę farby Epinox Bosman 54. Pomalowałem, farba przyschła przez noc, rano oceniłem stan tego co popełniłem. Szału nie było.
Ostatecznie. Kadłub sobie schnie. Zużyłem 4 puchy farby od Olivy, 3 wałki, trochę zdrowia i nerwów.
Za około tydzień w planach jest lekkie zmatowienie tego podkładu drobnym papierem i położenie antyporostu w 2 lub 3 warstwach. Potem pozostawię to na trochę do schnięcia i plan jest taki aby 17.06 obrócić łódkę na 'koła' :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz